Pamiętacie moją listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią? Jeśli nie, to zachęcam do zajrzenia na nią. Ja właściwie też odrobinę o niej zapomniałam, bo pochłonęły mnie sprawy codzienne. Ale ostatnio przeglądając bloga przyjrzałam się jej i stwierdziłam, że kilka punktów nieświadomie odhaczyłam. Teraz pora na kolejne - już bardziej świadomie wykreślane pozycje. Lecę na wakacje! Na Maderę! I będę pływać w oceanie i kto wie, czy nie zobaczę delfinów i rafy koralowej? Może nawet przejadę się kabrioletem? I zjem pitaję i homara? I zasnę na plaży (choć może być niewygodnie, bo jest kamienista), odhaczając przy tym również "Nocować pod gołym niebem"?
Na początku wizja takiej kumulacji mnie przeraziła i od razu pomyślałam o tym, że jeszcze trochę i powykreślam całą listę. Ale Ktoś rozsądnie mnie uspokoił, mówiąc, że przecież mogę stworzyć kolejną ;)
Ruszam więc na podbój przygody, nasycić się wspaniałymi widokami, najeść owocami morza, egzotycznymi i nowymi potrawami, poobserwować życie mieszkańców Wyspy Wiecznej Wiosny. Przez jakiś czas mnie tu nie będzie, ale wiedzcie, że wrócę! Z nowymi pomysłami, setką zdjęć, radością w sercu i niesamowitymi wspomnieniami :) Trzymajcie się!