piątek, 2 stycznia 2015

Momenty tygodnia (12) - Berlin I


Znacie powiedzenie "jaki Sylwester taki cały rok"? W zabobony nie wierzę, jednak gdyby to przysłowie okazało się prawdą, to 2015 rok będzie jednym z lepszych.  Kilka dni przed końcem roku wyjechaliśmy do Berlina. W stolicy Niemiec byłam pierwszy raz. Na początku Berlin wydał mi się nieskończonym blokowiskiem, jednak kilka godzin później byłam już w nim zakochana. O czym poniżej...


Zacznijmy od początku, a więc od podróży, która zdawała się nie skończyć nigdy. Najpierw dopadły nas niesprzyjające warunki pogodowe - a więc śnieg, marznąca nawierzchnia - do tego dołączył duży ruch na drodze. Później przeszkodą stał się kompletny brak znajomości miasta. Trochę pobłądziliśmy, było kilka sytuacji mrożących krew w żyłach, ale udało się jakoś wyjść bez szwanku.



Najważniejsze, że z podróży wyciągnęliśmy wnioski. A były one takie:
1. Przed każdą podróżą koniecznie warto przestudiować mapę.
2. Mapa sprzed dwudziestu lat niekoniecznie musi być aktualna.
3. Bez porządnej nawigacji z wgraną mapą innych krajów niż Polska lepiej się na niemieckie autostrady nie pchać.
 4. Dobry Kierowca we współpracy z dobrym Pilotem jest w stanie dowieźć nas wszędzie, mimo wszystko.


Na szczęście widoki rekompensowały wszystko, a dobry humor mimo kilku stresujących sytuacji nas nie opuszczał :)


"Jedziemy tunelem!"



Początkowo głównym celem naszej podróży był Primark, a wyjazd do Berlina miał trwać jeden dzień. Jednak dzięki uprzejmości i gościnności Magdy (Magda, jeśli to czytasz - dziękujemy raz jeszcze) mogliśmy zostać w Berlinie aż do Nowego Roku. Co nie znaczyło, że zrezygnujemy z zakupów primarkowych :D
Po długiej podróży i jeszcze dłuższych (pierwszych) zakupach, zmęczeni dotarliśmy do mieszkania.


Partyjka chińczyka na rozładowanie napięcia i sen, bo kolejny dzień miał być wyjątkowo intensywny.

A nazajutrz szybkie śniadanie, Pilot wyznacza trasę i w drogę.


Oczywiście, nie omieszkaliśmy zahaczyć o Primarka po raz kolejny. Tym razem do tego w centrum, a więc przy Alexander Platz. Jak widać po zdjęciach - zakupy trochę się przeciągnęły, a my załapaliśmy się na nocne zwiedzanie Berlina :)




Pomnik z poduszką: Gdyby miał ochotę się zdrzemnąć.


A tu już diabelski młyn pod Bramą Brandenburską.



No i brama:


A ciąg dalszy nastąpi...

Druga część fotorelacji już niedługo ;)

6 komentarzy:

  1. Berlin jest niesamowity <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w Berlinie ostatnio, yyy... 16 lat temu? W 1999. O rany, zdecydowanie czas na aktualizację wrażeń... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz. Klaudynko. Miękko i przyjemnie się czyta. Ty zdolniacho :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak miło Cię tu widzieć! :) dziękuję, bardzo mi miło.

      Usuń
  4. Ciekawe czy się gdzieś nie minęłyśmy :) Ja byłam między 1 a 3 i też wpadłam do Primarka :D

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że jesteś! Byłoby wspaniale, gdybyś zostawił po sobie jakiś ślad. Konstruktywna krytyka jak najbardziej pożądana. Spamy odsyłam pocztą do ich autorów. Uwierz, że odnajdę Cię bez wrzucania linków do Twojego bloga pod każdym moim postem.