Znacie powiedzenie "jaki Sylwester taki cały rok"? W zabobony nie wierzę, jednak gdyby to przysłowie okazało się prawdą, to 2015 rok będzie jednym z lepszych. Kilka dni przed końcem roku wyjechaliśmy do Berlina. W stolicy Niemiec byłam pierwszy raz. Na początku Berlin wydał mi się nieskończonym blokowiskiem, jednak kilka godzin później byłam już w nim zakochana. O czym poniżej...
Zacznijmy od początku, a więc od podróży, która zdawała się nie skończyć nigdy. Najpierw dopadły nas niesprzyjające warunki pogodowe - a więc śnieg, marznąca nawierzchnia - do tego dołączył duży ruch na drodze. Później przeszkodą stał się kompletny brak znajomości miasta. Trochę pobłądziliśmy, było kilka sytuacji mrożących krew w żyłach, ale udało się jakoś wyjść bez szwanku.
Najważniejsze, że z podróży wyciągnęliśmy wnioski. A były one takie:
1. Przed każdą podróżą koniecznie warto przestudiować mapę.
2. Mapa sprzed dwudziestu lat niekoniecznie musi być aktualna.
3. Bez porządnej nawigacji z wgraną mapą innych krajów niż Polska lepiej się na niemieckie autostrady nie pchać.
4. Dobry Kierowca we współpracy z dobrym Pilotem jest w stanie dowieźć nas wszędzie, mimo wszystko.
Na szczęście widoki rekompensowały wszystko, a dobry humor mimo kilku stresujących sytuacji nas nie opuszczał :)
"Jedziemy tunelem!"
Początkowo głównym celem naszej podróży był Primark, a wyjazd do Berlina miał trwać jeden dzień. Jednak dzięki uprzejmości i gościnności Magdy (Magda, jeśli to czytasz - dziękujemy raz jeszcze) mogliśmy zostać w Berlinie aż do Nowego Roku. Co nie znaczyło, że zrezygnujemy z zakupów primarkowych :D
Po długiej podróży i jeszcze dłuższych (pierwszych) zakupach, zmęczeni dotarliśmy do mieszkania.
Partyjka chińczyka na rozładowanie napięcia i sen, bo kolejny dzień miał być wyjątkowo intensywny.
A nazajutrz szybkie śniadanie, Pilot wyznacza trasę i w drogę.
Oczywiście, nie omieszkaliśmy zahaczyć o Primarka po raz kolejny. Tym razem do tego w centrum, a więc przy Alexander Platz. Jak widać po zdjęciach - zakupy trochę się przeciągnęły, a my załapaliśmy się na nocne zwiedzanie Berlina :)
Pomnik z poduszką: Gdyby miał ochotę się zdrzemnąć.
A tu już diabelski młyn pod Bramą Brandenburską.
No i brama:
A ciąg dalszy nastąpi...
Druga część fotorelacji już niedługo ;)