W końcu! Więcej luzu! Przyznam się Wam, że przez ostatnie dwa miesiące nie miałam na nic czasu. Trochę pogubiłam siebie, gdzieś między pracą a uczelnią i wpadłam w rutynę. A jak powszechnie wiadomo - rutyna zabija. Nie ukrywam, że podłapałam niezłego doła (i najsilniejszym się zdarza) i wpadłam w przekonanie, że nie da się tego zmienić. A tu proszę - jak z nieba spadła mi Madzia i propozycja weekendowego wyjazdu do Gdańska.
A ja najprościej w świecie wsiadłam w pociąg i po niecałych 6 h byłam w Gdańsku :)
Zbawienie - tym jednym słowem można określić taką podróż. Nabrałam dystansu i energii, przy okazji przełamałam schemat "pobudka-praca-uczelnia-sen".
Zapraszam na relację zdjęciową z krótkiego wypadu do Gdańska oraz kilku innych miłych momentów minionego miesiąca :)
Zacznijmy od morskich klimatów i gdańskiej starówki, która...
... przywitała mnie deszczem. Na kolejnych zdjęciach możecie zobaczyć, że mimo spaceru, na większości zdjęć pada.
... i pada.
Ale nam to nie przeszkadzało. Nawet słynny żuraw widziany był przez nas z perspektywy "spod parasola singielki, która lubi być singielką".
W Gdańsku (jak w większości miast o tej porze roku) panował świąteczny nastrój. Znalazło się nawet kilka osobliwych uliczek:
I skrawek błękitnego nieba. Żeby wyschnąć w miłym miejscu, a przy okazji napić się dobrej kawy i zjeść przepyszne ciasto marchewkowe udałyśmy się do PiKawy. Klimatyczny lokalik, ciasto - niebo w gębie, kawa o ciekawym smaku, naprawdę warto wstąpić tam, gdy będziecie w GDA.
Przenieśmy się o kilkanaście godzin w tył. Oto Neptun podczas wieczornej przechadzki po starówce:
A to już piękne, wspaniałe, zapierające dech w piersiach polskie morze. Uwielbiam jego zapach!
I maleńkie molo:
Pozdrowienia z plaży!
I wracamy do miasta, a konkretnie na GUMED, gdzie miałam przyjemność uczestniczyć w koncercie "Uśmiech pod choinkę". Madzia powaliła mnie swoim boskim wykonaniem kolędy "Mizerna cicha". Ludzie, o tej kobicie będzie kiedyś głośno! Głos jak dzwon, niesamowita wrażliwość... Podziwiam i zazdroszczę :)
Na pamiątkę tego wydarzenia musiała być fotka w lustrze z pozą "na myśliciela":
I powrotu nadszedł czas. Wtedy też do Gdańska wróciła pogoda, a mnie przyszło znów wsiąść w pociąg i pojechać na Południe :) widoki były wiosenne
Wybaczcie takie przeskakiwanie z momentu na moment - ale z takim poziomem energii, z którym przyjechałam, ciężko to jakoś poukładać ładnie i składnie.
Poniżej kilka chwil, które przyniosły mi w listopadzie i grudniu:
Wspólne gotowanie i pyszna cebulowa zupa krem Majkela.
Wesele i poprawiny:
No i tyle. Więcej zdjęć nie ma.
Albo są, ale nie dodam.
Po prostu nie.
A jak Wam minął czas jesienno-zimowy? :)